Łaska choroby

 

 

Przyznaję, choroba jest nieprzyjemnym stanem i trudna do zniesienia dla natury. Jednak jest to jeden z najpotężniejszych środków, jakim Bóg się posługuje, by nas przywołać do odpowiedzialności, oderwać od przywiązań do grzechu oraz napełnić darami i łaskami. O Zbawicielu, który tak wiele wycierpiałeś i który umarłeś po to, by nas odkupić oraz ukazać jak ten stan cierpienia może uwielbić Boga i służyć naszemu uświęceniu, daj nam poznać, prosimy, jak wielkie dobrodziejstwo i wielki skarb jest ukryty w stanie choroby. Księża! To w chorobie dusze się oczyszczają, a te które nie posiadają cnót, właśnie w chorobie znajdują skuteczny sposób do ich zdobycia. Trudno byłoby znaleźć bardziej odpowiedni stan do ich praktykowania. To właśnie w chorobie wiara ćwiczy się wspaniale, nadzieja jaśnieje pełnym blaskiem, a poddanie się Bogu i miłość do Niego oraz wszystkie inne cnoty znajdują szerokie możliwości doskonalenia się. W chorobie odkrywa się to, co każdy dźwiga i kim jest. To jest przyrząd mierniczy przy pomocy którego można zbadać i dowiedzieć się z większą pewnością, jakie są cnoty każdego, czy jest ich wiele, czy mało, czy też nie ma ich wcale. Nigdzie lepiej nie odkrywa się jaki jest człowiek, niż na infirmerii. To najpewniejsza próba, by odróżnić bardziej cnotliwych od mniej cnotliwych. To ukazuje nam, jak ważne jest, byśmy umieli w należyty sposób zachowywać się w chorobach.

Oh! Gdybyśmy potrafili postępować jak pewien dobry sługa Boży, który leżąc chory w swoim łóżku uczynił z niego tron zasług i chwały! On otoczył się świętymi obrazami mówiącymi o tajemnicach naszej wiary. Na baldachimie łóżka umieścił obraz Trójcy Świętej, u wezgłowia obraz wcielenia, z jednego boku obraz obrzezania, z drugiego obraz Najświętszego Sakramentu, a od strony nóg obraz ukrzyżowania. W ten sposób, w zależności od tego czy obracał się w lewo czy w prawo, kierował swe oczy ku górze czy ku dołowi, stale był otoczony przez te święte tajemnice i jakby otoczony przez Boga i pełen Boga . Jakże piękna była to inspiracja, księża, jakże piękna! Gdyby Bóg udzielił nam takiej łaski, jakże bylibyśmy szczęśliwi!

Mamy powód do wielbienia Boga za to, że dzięki Jego dobroci i miłosierdziu są w zgromadzeniu słabi i chorzy, którzy czynią ze swoich niemocy i cierpień teatr cierpliwości, w którym ukazują się w całym blasku wszystkich cnót. Dziękujemy Bogu za to, że dał nam takie osoby. Mówiłem to już wiele razy, ale nie mogę się powstrzymać, by tego nie powtórzyć, iż powinniśmy wierzyć, że te osoby w zgromadzeniu, które dotknięte są chorobą, są błogosławieństwem dla tegoż zgromadzenia.

Weźmy pod uwagę to, że choroby i cierpienia pochodzą od Boga. Śmierć, życie, zdrowie, choroba, to wszystko pochodzi ze zrządzenia Opatrzności i niezależnie od tego co by się nie działo, wszystko dokonuje się dla dobra i dla zbawienia człowieka.

A tymczasem są tacy, którzy bardzo często znoszą swoje cierpienia z wielką niecierpliwością i jest to duże przewinienie. Inni nie przestają pragnąć zmiany miejsca, pójścia tu czy tam, udania się do tego czy innego domu, tego czy tamtego regionu albo do swojej wsi pod pretekstem, że powietrze jest tam lepsze. Dlaczego tak czynią? Bo są ludźmi przywiązanymi do samych siebie, o mentalności małych dzieci, są osobami, które nie chcą cierpieć, jak gdyby cierpienia cielesne były złem, przed którym należy uciekać. Uciekanie zaś przed stanem, w jakim Bóg chce nas postawić, to uciekanie przed własnym szczęściem. Tak, cierpienie to stan błogosławiony, który uświęca dusze.